niedziela, 14 września 2008

Starożytny Bush, czyli jeden z powodów dlaczego Partowie

Gdy słyszę o G.W. Bushu i jego „misji” w "wojnie z terroryzmem" przypomina mi się pewien epizod z historii starożytnej, który miał nomen omen miejsce na terytorium obecnego Bliskiego Wschodu.
W roku 53 p.n.e. rzymski wódz Marcus Crassus postanowił nie pytając nikogo o zdanie najechać imperium Partów (przodków współczesnych Irańczyków). Niektóre elementy propagandy pozostają niezmienne od tysięcy lat, toteż „dzielny” rzymski wódz przedstawił swoje działania jako walkę z zewnętrznym zagrożeniem, a także misję cywilizacyjną – wówczas tak nazywało się „stabilizowanie” różnych regionów.

Pewny zwycięstwa nad wrogiem i entuzjastycznego przyjęcia przez wyzwoloną miejscową ludność Crassus ruszył do ataku. Ponieważ nie korzystano wówczas na szeroką skalę z ropy naftowej, głównym powodem jego działań było zagrabienie jak największej ilości złota.

Najeźdźcy przeliczyli się jednak. Najnowocześniejsza armia ówczesnego świata okazała się bezsilna wobec atakujących z zaskoczenia Partów. Została rozbita przez znacznie słabsze siły wroga w wielkiej bitwie pod Karrami. Sam Crassus został natomiast pojmany przez przeciwnika i otrzymał to czego chciał - Partowie zabili go wlewając mu do ust roztopione złoto.
Spowodowało to w Rzymie taką traumę, że Partowie na wiele lat stali się postrachem imperium.

Jak widać historia, nawet ta odległa nosi podobieństwa do obecnych wydarzeń.


Życzę więc z okazji zbliżających się świąt i nowego roku, sobie oraz czytelnikom, aby iraccy partyzanci złapali G.W. Busha i napoili go ropą naftową. Niestety jest to o tyle mało prawdopodobne, że Crassus miał przynajmniej dość odwagi, aby osobiście prowadzić armię, nie zasłaniając się pomocnikami. G.W. Bush natomiast prawdopodobnie nadal ma problemy nawet ze zlokalizowaniem Iraku na mapie.

Brak komentarzy: